Stutz Blackhawk – najdroższy amerykańskich samochód 1971 r.
Jeździł nim Elvis Presley, Frank Sinatra oraz szach Iranu. Samochód nie dość, że ekstremalnie drogi, był też ekstrawagancki. Stutz Blackhawk, czyli neoklasycystyczna limuzyna.
Jest 1971 r. Szukasz nowego samochodu? Twój wehikuł nie może być byle jaki. Potrzebujesz pojazdu luksusowego i komfortowego. Jak go jednak znaleźć? Jeśli masz niemal nieograniczone możliwości finansowe, wybierz po prostu najdroższy samochód na świecie. Stutz Blackawk był najdroższym autem świata, ale to nie jedyna cecha, dzięki której stał się sławny.
Cadillac? Rolls? Można znacznie drożej!
Sportową Corvette można było kupić za 5500 dolarów. Średnia pensja roczna była wówczas w Stanach Zjednoczonych o 2000 dolarów niższa i wynosiła 3500 dolarów. Nienarzekający na brak gotówki bogaci Amerykanie mogli też wtedy kupić w pełni wyposażonego Cadillaca Sedana za 7000 dolarów lub najszybsze wówczas na świecie auto – Ferrari Daytona za 15 000 USD. To jednak nie Ferrari było wówczas najdroższym na świecie autem.
Najdroższym samochodem na świecie w 1971 roku nie był również Rolls-Royce za 19 000 dolarów ani Lamborghini Miura za 20 000 dolarów.
Najdroższym samochodem świata był Stutz
Był tak drogi, że w 1971 r. Jedynie 26 osób na świecie mogło sobie pozwolić na zakup Stutza Blackhawka za 27 000 dolarów (a czasem więcej – w zależności od wersji). Plotka głosi, że Elvis i Frank Sinatra pokłócili się o to, kto dostanie pierwszy samochód. Finalnie zwyciężył król rock and rolla. Oprócz słynnych piosenkarzy Blackhawka kupili też członkowie rodziny królewskiej z Bliskiego Wschodu. Taki to był samochód.
Skąd wziął się Stutz Blackhawk?
Virgil Exner uznawany był za dziwaka. W latach 1955-1963 odpowiedzialny był za motoryzacyjne projekty dla Chryslera. Dzięki nieszablonowemu podejściu przeniósł markę słynącą z nudnych, mydelniczkowatych pojazdów w świat komiksów o podboju kosmosu. Virgil Exner ponad wszystko kochał chromowane reflektory niczym zapożyczone z lat 20. i 30. XX wieku. Z tamtych czasów uwielbiał również koła zapasowe pojawiające się na tylnej pokrywie. Stąd w jego projektach pojawiały się odsłonięte garby koła zapasowego na pokrywie bagażnika, które wcale nie skrywały zapasu. Ważny był bowiem sam zabieg stylistyczny, a nie funkcja. Exnera przede wszystkim fascynowały amerykańskie samochody lat 30. XX wieku.
Rozwijający swe fantazje Exner w końcu został zmuszony do rozstania się z Chryslerem, po tym, jak wprowadził na rynek swoje ostatnie modele, które w 1962 roku niemal zabiły całą sprzedaż Chryslera. Dochodziło nawet do tego, że jego dziwaczne projekty Dodge’a i Plymoutha zostały poprawione za jego plecami, by w ogóle miały szansę zainteresować potencjalnych odbiorców.
Od modelu do prawdziwej limuzyny
Bezrobotny Exner po krótkim namyśle, czując się niezrozumianym, nie poddał się. Postanowił projektować dalej, ale w mniejszej skali… i to dosłownie. Zaprojektował więc serię plastikowych modeli samochodów w skali 1/25 dla firmy Renwal. Modele były emanacją jego fantazji, które zawarł we wcześniejszym artykule, który napisał dla magazynu Esquire. Ilustrował w nim, jak dziś wyglądałaby klasyka złotej ery motoryzacji. „To, co staramy się zrobić, to uchwycić ducha starszego projektu samochodu i typu nadwozia w nowoczesnym opakowaniu” – wyjaśniał.
W sumie zaprojektował cztery modele samochodów. Każdy z nich nawiązywał do klasyki amerykańskiej motoryzacji lat 30.
Nieco szalony sen Exnera miał mieć jednak kontynuację na jawie. W pewnym momencie pojawił się zamożny inwestor.
Sen szaleńca zaczyna się spełniać
Bogacz zobaczył projekty i zapytał: „Dlaczego nie zrobimy z tego prawdziwego samochodu?” W ten sposób projekty Exnera zostały połączone w jeden pojazd, stając się Stutz Blackhawkiem.
Jak więc zamienić sen w rzeczywistość? Cóż, pierwszy krok to kupić jakieś 26 sztuk Pontiaca Grand Prix i zerwać z niego całą „nudną” karoserię. Podwozie Stutza to w całości Pontiac, w tym potężny silnik o pojemności 455 cali sześciennych.
A co z nadwoziem? Exner postanowił nawiązać współpracę z firmą Padane we Włoszech, która produkowała autobusy. Wykonała ona dla Exnera większą część konstrukcji karoserii.
Auto trzeba było jeszcze jakoś wyposażyć. Klamki, siedzenia i wskaźniki pochodzą z Maserati Indy, natomiast tylna szyba przywędrowała z Ferrari. Przełączniki elektryczne okien zamówiono we Francji, a w firmie Lear – radio. Było to najdroższe wówczas na świecie samochodowe radio z funkcją elektronicznego wyszukiwania stacji.
Norki jako wyściółka bagażnika
Do wykończenia wnętrza użyto prawdziwej skóry i drewna. No ale przecież nikt nie użyłby złota… Jak to nie? W Stutzu użyto również prawdziwego 24-karatowego złota. To jednak nie koniec. Użyto również futerek norek. Do czego? Idealnie nadały się na wyściółkę… bagażnika (!)
Kolejną zmianą, jaką wprowadzono do samochodu, był układ wydechowy. Każdy Blackhawk wyjeżdżał z fabryki z ozdobnymi bocznymi rurami. Były one jednak swego rodzaju dekoracją, bo prawdziwy układ wydechowy wychodził z tyłu samochodu jak we wszystkich innych samochodach w latach 70. Całość nieco przypominała starego Astona Martina.
Stutz Blackhawk był samochodem dekady. Był szczytem luksusu na kołach dla amerykańskich elit i sław. Marka Blackhawk istniała do 1987 roku, ale oryginalny projekt Exnera był produkowany jedynie w modelowym roku 1971.
Potem Stutze były nadal wyjątkowe, ale już nie tak ekstrawaganckie, a ostatni model, zbudowany w oparciu o włókna węglowe, został wyprodukowany w 1992 roku.
16 sierpnia 1977 przypadkowy przechodzień zrobił zdjęcie Elvisowi wjeżdżającemu do Gracelandu swoim Stutzem Blackhawkiem. Auto parkowało pod domem piosenkarza, gdy ten konał. Zdjęcie w Stutzu zrobione przez przechodnia było ostatnim zrobionym Elvisowi za życia. Tak odeszły dwie amerykańskie legendy. To nie znaczy jednak, że nikt o nich nie pamięta. Przeciwnie, wciąż pozostają w motoryzacyjnej i muzycznej pamięci.